Freedon Nadd, rasy ludzkiej, to jeden z najsłynniejszych Mrocznych Lordów Sithów nie tylko w starożytności, ale też w całej historii w ogóle. Początkowo Jedi, lecz gdy mistrzowie odmówili pasowania go na rycerza, w przypływie gniewu zabił jedną z nich. Przeszedł wtedy na Ciemną Stronę Mocy i odleciał na tereny starego Imperium Sithów, by odnaleźć coś, co pomogłoby mu zemścić się na swoich dawnych towarzyszach.
Podczas podróży zwiedził i poznał sekrety takich planet jak Korriban. Odnalazł informacje o tym, gdzie po wielkiej wojnie nadprzestrzennej udał się Naga Sadow, po czym ruszył tam, gdzie podjął nauki u ducha tego Mrocznego Lorda. Gdy nauczył się od niego wszystkiego, zniszczył zjawę, po czym trafił na prymitywną planetę Onderon, której mieszkańcy, poszukując silnego władcy, wybrali go na króla. Nadd przekazał swoim dzieciom całą swą wiedzę, polecając przekazać ją dalej. W końcu umarł.
Kilkaset lat później został przywrócony do życia pod postacią ducha przez swojego dalekiego potomka, Ommina. Gdy jednak zginął z rąk Jedi, zaszczepił Mrok w sercach arystokratów z układu tetańskiego, a następnie u ambitnego adepta, Exara Kuna. Gdy jednak duch Nadda nie był mu już potrzebny, unicestwił go na zawsz
|
Freedon Nadd |
e.
Biografia
Wczesne życie
Rozczarowanie Jedi
- "Tajemnice! Ty - wy wszyscy - chowacie się za tymi tajemnicami. Nie chcecie, żebyśmy je poznali. Nie, bo to odebrałoby wam władzę, wasze miejsce w Mocy. Jestem Jedi! Nie obchodzi mnie, co mówicie. Nie potrzebna mi wasza zgoda!"[1][1]
- - Freedon Nadd do Matty Tremayne
Freedon Nadd widziany w holokronie mistrza Vodo-Sioska Baasa.
Freedon Nadd urodził się około czterdziestego czwartego wieku przed bitwą o Yavin na nieznanej planecie. Wykazywał wrażliwość na Moc, toteż, prawdopodobnie jeszcze jako dziecko, trafił do Akademii Jedi na Ossusie. Po zaledwie kilku tygodniach treningu jego nauczyciele mogli stwierdzić, że młody Freedon przedstawia obraz dość nietypowego adepta. Żądny wiedzy, przepełniony miłością do życia i galaktyki, pogodny, sprawiedliwy i spokojny. Szybko można było stwierdzić, że kto jak kto, ale on na pewno przywdzieje szatę mistrza i to dużo szybciej niż jego rówieśnicy.
Niemniej jednak olbrzymi potencjał młodzieńca stanowił równie wielką pokusę, by wystawić go na dość poważną próbę. Uczniowie z rocznika Freedona, którzy pomyślnie zdali ostatnie egzaminy, mieli zostać pasowani na rycerza. Nadd nawet za bardzo się nad tym nie zastanawiał, w końcu jego nominacja była pewna. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Gdy mistrzowie odczytywali nazwiska przyszłych rycerzy, nie było wśród nich Nadda. Początkowo był pewien, że to zwykła pomyłka. Niemniej jednak jego nadzieje okazały się płonne. Nie został Jedi - przynajmniej na razie - i nikt nie mógł mu powiedzieć, dlaczego.
Nic dziwnego, że Freedon zaczął gorączkowo zastanawiać się nad swoją sytuacją. Jeśli to nie pomyłka, to najwidoczniej czegoś mu brakowało. Ale czego? Niewtajemniczeni instruktorzy i uczniowie zawzięcie dyskutowali o sprawie Nadda na korytarzach, gdy myśleli, że ich nie słyszy. Coraz bardziej wątpił, że sam dojdzie do tego, w czym zawiódł mistrzów. Pojawiły się też wątpliwości, czy aby nie zrobili tego ze zwykłej zawiści.
Nadd postanowił zapytać ich o to wprost. Wyszedł na tereny okalające Akademię, gdzie odnalazł mistrzynię Mattę Tremayne. Chociaż większość czasu spędzała na osobności, ćwicząc swoje i tak już budzące podziw umiejętności w walce mieczem świetlnym, znała sytuację w ośrodku szkoleniowym, podobnie jak znała problem Nadda. Wiedziała, że prędzej czy później przyjdzie z nią porozmawiać.
Freedon zastał Tremayne jak zwykle zajętą ćwiczeniami. Stanął na uboczu i cierpliwie czekał, aż starsza kobieta zechce się nim zainteresować. Na próżno. W końcu wszystkie głęboko skrywane uczucia, takie jak gniew i poirytowanie, wydarły się z jego serca. Matta przystanęła z mieczem skierowanym w jego stronę, by chwilę potem ponowić trening.
Nadd miał już tego dosyć. Odwrócił się i puścił się pędem w kierunku lasu otaczającego miasto, chcąc znaleźć choć odrobinę spokoju i samotności. Nagle jednak Tremayne zawołała go po imieniu. Zanim zdążył w ogóle coś powiedzieć, poinformowała go, że pewnych rzeczy nie da się nauczyć - zamiast tego musi umieć zajrzeć w głąb własnego ducha i serca. Inaczej nigdy nie zostanie prawdziwym Jedi. Freedon nie zrozumiał, co miała na myśli. Poprosił ją, by mu to wskazała, na co ta odparła, że nie może.
Tego już było za wiele. Nadd niespodziewanie naskoczył na mistrzynię, zarzucając jej - i całemu Zakonowi - że powstrzymują uczniów przed pogłębianiem swojej potęgi, gdyż inaczej mogliby ich przeróść. Oświadczył, że ich opinia nic go nie obchodzi, a on sam jest już Jedi, bo na to zasłużył. Na dodatek miał zamiar pewnego dnia zostać największym z rycerzy - czy to się komuś podoba, czy nie.
Gdy zakończył swoją tyradę, Tremayne zażądała od niego, by udowodnił, że jest Jedi - o ile rzeczywiście jest. Wyzwała go na pojedynek na miecze świetlne. Freedon początkowo się wzbraniał, lecz w końcu stwierdził, że mistrzyni po prostu go sprawdza - a nie miał zamiaru dopisać na listę swoich wad tchórzostwa. Przyjął wyzwanie i zapalił swoją broń.
Co prawda doskonale obyta z mieczem Tremayne mogła bez kłopotu obezwładnić przeciwnika, lecz nie zrobiła tego. To rzeczywiście był test - stosując zaciekłe ataki celowo popełniła błąd, odsłaniając ramię. Nadd musiał w mgnieniu oka dokonać wyboru: czy udowodni to, że jest Jedi zabijając mistrzynię, czy raczej powstrzymując się od tego? Wybrał drugą opcję, lecz o pół sekundy za późno. Ostrze przecięło w poprzek ciało Matty, które od razu potem zniknęło.
Wyrzuty sumienia spowodowane tym, co zrobił Nadd, szybko ustąpiły. W końcu mistrzyni sama się o to prosiła, to ona wyzwała go na pojedynek, musiała się liczyć z tym, że może nie przeżyć. Uznał, że to ona odpowiadała za cały ból, który czuł, a na dodatek okazała się słabsza od niego. Freedon uznał, że jeżeli mistrzowie przegrywają z nim w starciu, to on już powinien przywdziewać szatę Wielkiego Mistrza, nie mówiąc już, że zwykłego rycerza.
Ukrył ubrania Tremayne i odleciał swoim statkiem z Ossusa, zanim ktokolwiek zdążył wykryć ślady zbrodni. Miał zamiar nauczyć się wszystkiego o Mocy, nieważne, czy od Jedi, czy od Sithów. Jako że młodość spędził w największym centrum wiedzy w galaktyce, zdecydował, że czas sprawdzić, co czeka na niego na terytoriach dawnego Imperium Sithów. A potem zemścić się na tych, którzy "zniszczyli mu życie".
Droga bez powrotu
Śladami Mrocznego Lorda
- "Jedi, którzy upadają, najniebezpieczniejszymi ze wszystkich się stają."[1][1]
- - Fragment popularnej dziecięcej rymowanki
Freedon Nadd po Ciemnej Stronie Mocy.
Podczas pobytu na Ossusie Nadd bardzo interesował się historią, szczególnie wielką wojną z Sithami sprzed sześciu wieków. Położenie ich starego Imperium nie było tajemnicą, gdyż podczas wielkiej wyprawy na te światy w 4990 BBY dokładnie je skatalogowano. Niemniej jednak nikt się tam nigdy nie osiedlił, a dla Jedi podróżowanie w te rejony było zakazane, szczególnie ze względu na to, jak potężne skupiska Ciemnej Strony stanowiły.
Freedon poleciał na Korriban, tam, gdzie przypadkiem trafili w 5000 BBY Gav i Jori Daragonowie, niechcący wywołując wojnę. Szybko odszukał Dolinę Mrocznych Lordów i zaczął plądrować starożytne grobowce. Zebrał wiele wartościowych artefaktów, takich jak amulet czy miecze. Chociaż nie znalazł tam wielu informacji, jedna z nich była cenna: Naga Sadow, Mroczny Lord, który przewodził siłom Sithów na wojnie, a według oficjalnej wersji Republiki i Zakonu zginął podczas ucieczki przed siłami tetańskimi, tak naprawdę przeżył i ukrył się na pokrytym dżunglą czwartym księżycu gazowego giganta o nazwie Yavin. Oczywiście natychmiast się tam udał.
Nie wiadomo dokładnie, co Nadd robił na powierzchni księżyca. W jakiś sposób zdołał podporządkować sobie Massassi, dawną kastę wojowników w Imperium, a następnie odkrył zapiski samego Sadowa, specjalisty w dziedzinie sithiańskiej alchemii. Na ich podstawie zdołał go przywrócić do życia pod postacią zjawy. Ta zaczęła uczyć go tajników Sithów i wszystkiego, co tylko musiał wiedzieć, by stać się jego pełnoprawnym następcą. Najpewniej Sadow pragnął, by Nadd stał się nosicielem jego duszy. Nigdy jednak to się nie ziściło. Gdy tylko Freedon uznał, ze duch na nic mu się już nie przyda, odesłał go w zaświaty za pomocą amuletu. Naga Sadow nigdy już więcej nie wrócił do świata żywych.
Freedon Nadd, teraz już jedyny w galaktyce użytkownik Ciemnej Strony, ogłosił się nowym Mrocznym Lordem. Miał zamiar zatlić iskrę powrotu Sithów, lecz nie mógł tego dokonać na Yavinie 4. Wśród Massassi nie znalazłby odpowiedniego ucznia i następcy, zresztą marzyła mu się władza nad istotami w pełni inteligentnymi. Udał się więc na planetę Onderon, której mieszkańcy niedawno wybudowali wielkie miasto Iziz, chroniące ich przed atakami dzikich bestii przylatujących z niedalekiego księżyca Dxun.
Król Onderonu
- "Freedona Nadda uwiodła Ciemna Strona, cztery wieki temu. Mianował się Mrocznym Lordem Sithów!"[1][1]
- - Arca Jeth do Galii
Mieszkańcy Iziz poszukiwali silnego władcy, który wprowadziłby ich planetę na taki stopień rozwoju, by mogła wreszcie zacząć liczyć się zarówno w sensie politycznym, jak i handlowym. Nie do końca wiadomo, jak przebiegała droga Nadda do tronu, lecz można przypuszczać, że po usunięciu aktualnego władcy, nie obyło się bez eliminacji innych kontrkandydatów.
Gdy w końcu Nadd stał się pierwszym w historii Onderonu królem spoza planety, od razu wydał kilka nadzwyczajnych dekretów. Nie znosił żadnej formy sprzeciwu, toteż zwiększył uprawnienia policji, a na przepełnione więzienia znalazł sposób: winni najcięższych zbrodni mieli zostać uwolnieni. Z tym że wolność w tym wypadku oznaczała odeskortowanie poza mury Iziz. Tam przestępcy mogli robić co chcieli, tak długo, jak nie rozszarpały ich krwiożercze bestie. Czyli niezbyt długo.
Niemniej jednak właśnie to okazało się największym błędem Nadda, czymś, co na wieki zmieniło żywot całej planety. Pozostawieni sami sobie więźniowie poszli inną drogą niż prymitywni Onderonianie. Zamiast kryć się przed zagrożeniem, zdołali oswoić dzikie potwory i wykorzystywać je przeciw Iziz. Daleko w dżungli utworzyli swoją fortecę, skąd organizowali wypady na obramowane miasto. Nie zdołali jednak go zdobyć, gdyż dysponowało ono zbyt dużą siłą ognia. I odwrotnie - nikt z żołnierzy nie odważył się wyjść poza bezpieczne mury i raz na zawsze skończyć z napastnikami.
Nadd otwarcie mówił o swoich mrocznych uzdolnieniach. Zyskał tym powszechny poklask - obywatele Iziz pragnęli silnego władcy, dysponującego dziwną "magią", żeby obronił ich przed atakami z zewnątrz, do których, notabene, sam doprowadził.
Nadd rządził Onderonem żelazną ręką przez kilkadziesiąt lat, spłodził dzieci, którym przekazał wszystko, czego się za życia dowiedział, umieścił w skarbcu zdobyczne artefakty i w końcu, około roku 4350 BBY, umarł. Jego ciało, zakute w zbroję, zostało złożone do sarkofagu i schowane w podziemiach pałacu królewskiego. W jego rękach umieszczono miecz świetlny, a pod ciałem złożono sithiańskie manuskrypty.
Post mortem
Przywrócenie do życia
- "Tak. Me zmumifikowane ciało spoczywa na kamieniu. Ale ten starzec przywołał mą duszę z chaosu... Ofiarowałem mu swą wiedzę."[1][1]
- - Duch Freedona Nadda do Arci Jetha
Przywrócony do życia Nadd stawia czoła Arce Jethowi.
Każde kolejne pokolenie dzieci Nadda doskonale znało tajniki Ciemnej Strony, każde też bardzo przypominało swojego przodka. W końcu, po około trzech wiekach od śmierci Mrocznego Lorda, na tronie zasiadł Ommin, który wykazywał większe niż jego przodkowie zainteresowanie Stroną Mroku. Posługując się odnalezionymi zapiskami Nadda, zdołał przywrócić go do życia. Miał nadzieję, że zjawa nauczy go więcej, niż mógł mu przekazać jego ojciec.
Nadd wszakże miał inne plany. Zamierzał wyhodować sobie nowe ciało, w którym na nowo będzie cieszył się tym, co sprawiało mu największą radość: władzą. Wkrótce potem do omotanego króla dołączyła jego żona, Amanoa. Para zaczęła ze sobą rywalizować, byleby tylko jak najlepiej wypaść w oczach zjawy.
Wkrótce potem okazało się jednak, że z całego planu nici. Jego podopieczni byli bowiem niezwykle wrażliwi na Ciemną Stronę. Chociaż korzystali z niej ile tylko mogli, przeżerała ich ciała i sprawiała, że wyglądali i czuli się co najmniej dwa razy starsi, niż w rzeczywistości. W końcu Ommin musiał wycofać się z polityki i podłączyć się do aparatury podtrzymującej życie, by nie umrzeć. Jego żonę też prędzej czy później czekał taki los. A że ich córka Galia ją po nich odziedziczyła było bardziej niż prawdopodobne.
Pewnego dnia jednak Amanoa, być może na polecenie swego mistrza, przywołała na planetę rycerzy Jedi, którzy mieliby wreszcie zakończyć trwający konflikt. Nadd miał szansę poznać ewentualnych nowych kandydatów na uczniów, lecz na skutek komplikacji królowa zginęła, a Jedi przejęli kontrolę nad miastem, wcześniej zakańczając wojnę domową.
Powstanie Freedona Nadda
- "Jedi dzisiaj nie wygrali. Jak pewnego dnia się przekonasz, to przegrali!"[1][1]
- - Duch Freedona Nadda do Arci Jetha
Nadd ostatecznie kończy karierę swojego potomka i ucznia.
Nadd, za pośrednictwem schowanego pod ziemią Ommina, kontrolował przebieg ataków ze strony tak zwanych Naddystów, czyli fanatycznych zwolenników rządów Mrocznego Lorda. Polecił zorganizować przejęcie swojego i Amanoi sarkofagów, które na polecenie mistrza Arci Jetha miały zostać przetransportowane do grobowca na księżycu Dxun. Nie miał zamiaru na to pozwolić, gdyż wtedy energia Ciemnej Strony na Onderonie znacznie by osłabła i być może w ogóle nie mógłby już się na niej pojawiać.
Plan się powiódł. Galia zaprowadziła Jedi do swojego ojca w nadziei, że ten pomoże im zlokalizować źródło magii Sithów. Nie wiedzieli, że ich źródłem był sam król i jego zmarły przodek. Ommin obezwładnił Arcę i zabrał go do świeżo zdobytego pałacu.
Mniej więcej wtedy przed oblicze króla stawili się młodzi arystokraci z układu Tety: Satal i Aleema Keto. Odnaleźli oni na Coruscant starożytną sithiańską książkę i mieli nadzieję, że Ommin pomoże im ją przełożyć. Ten zgodził się, a nawet oddał Satalowi starożytny amulet. Gdy jednak do pałacu wdarli się Jedi i przecięli aparaturę Ommina, Ketowie opuścili salę tronową i udali się do wyjścia. Po drodze spotkali Nadda, który przekazał im, że księga, amulet, a także dwa miecze, należą do nich. Widział w nich potencjalnych nosicieli dla swej duszy, nie wiedział wszakże, że wkrótce potem znajdzie innego kandydata.
Następnie wrócił do umierającego Ommina, któremu nakazał pozwolić Jedi odejść, jako że nie należeli do Ciemnej Strony. Gdy ten odmówił, Nadd zakończył jego życie. Następnie zwrócił się do Arci, że Jedi dziś nie wygrali, lecz przegrali. W młodym Ulicu Qel-Dromie widział potencjalnego Sitha. Następnie jego sarkofag, wraz z trumną Amanoi i Ommina, został przetransportowany na Dxun.
Niemniej jednak duch Nadda był wciąż przez jakiś czas na tyle silny, by zdołał pojawić się przed obliczem Qel-Dromy wokół zgromadzonych artefaktów króla Ommina wiele miesięcy po jego śmierci. Przepowiedział mu, że jego przejście na Ciemną Stronę jest nieuniknione, a następnie wrócił do swojego grobowca.
Nowy uczeń
- "Gdy tylko ją zaakceptujesz, Ciemna Strona pozostanie z tobą na zawsze... tak jak z tymi Mrocznymi Lordami z dawnych czasów."[1][1]
- - Duch Freedona Nadda do Exara Kuna
Nadd w swoim grobowcu na Dxunie.
Pewnego dnia na Dxunie pojawił się niejaki Exar Kun, młody Jedi, który opuścił swego mistrza, gdy uznał, że ten go nie docenia, nie pozwalając mu uczyć się wiedzy dla Jedi zakazanej. To podobieństwo między nimi fascynowało Nadda, był pewien, że oto znalazł swego długo oczekiwanego nosiciela.
Kun, pod podszeptem Ciemnej Strony, wyzwolił z siebie gniew, który zniszczył mandaloriańskie wrota prowadzące do grobowca. Nadd natychmiast ukazał się swemu gościowi i polecił mu wyjąć jego ciało z sarkofagu i zabrać leżące pod nim manuskrypty Nagi Sadowa. Opowiedział, że zaprowadzą go one na miejsce ostatniego spoczynku Sithów, gdzie spotkają się ponownie. Kun wyruszył bezzwłocznie, po drodze zabijając dwóch Naddystów, nie chcących dopuścić do profanacji grobowca ich autorytetu.
Nadd wiedział, że Kun nie przejdzie na Ciemną Stronę tak łatwo, jak on sam. Proces jego nawrócenia pewnie trwałby długo, ale byłby tego wart. Zjawa w mgnieniu oka przeniosła się na Korriban, gdzie, pomimo upływu lat, Ciemna Strona żyła w najlepsze, i cierpliwie czekał na przybycie Kuna.
Gdy tylko pojawił się w Dolinie, Nadd bacznie go obserwował, na razie się nie odzywając. Zareagował dopiero, gdy starożytne systemy alarmowe, w postaci szkieletów ożywionych magią Sithów, zaatakowały przybysza. Ten bronił się dzielnie, lecz zjawa musiała zareagować, by jej potencjalny uczeń przeżył. Nakazał mu ucieczkę do wielkiej świątyni. Gdy tylko Kun wyczuł, ile zgromadziło się w niej gniewu i mroku, zdecydował się wrócić na statek. Zawalając jednak głazami wejście, Nadd "zasugerował" Kunowi kontynuację poszukiwań.
Freedon Nadd obserwuje, jak Ciemna Strona uzdrawia Exara Kuna.
Zjawa zaprowadziła młodzieńca do mauzoleum dla dusz pokonanych Jedi. Zaproponował Kunowi, by ich uwolnić... a właściwie to jego samego. W mgnieniu oka zniszczył przetrzymujący duchy kryształ. Potężna eksplozja zawaliła strop - prosto na Kuna. Nadd powiedział swojemu towarzyszowi, że tylko w jeden sposób może ocalić życie: oddając się Ciemnej Stronie. Kun początkowo się wzbraniał, lecz później się zgodził, na co natychmiast odzyskał siły. Tak naprawdę jednak kłamał. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Następnie duch zaprowadził Kuna do sali grobowców. Tam opowiedział mu historię Nagi Sadowa, nie zaznaczając wszakże, że to u niego pobierał nauki. Rozkazał młodzieńcowi udać się jego śladem na Yavina 4. Wcześniej jednak dusze innych Mrocznych Lordów zechciały wystawić go na próbę. Nadd wyrwał Kunowi miecz i rozkazał bronić się przed dzikimi bestiami. Nieszczęśnik nie mógł przyzwać miecza za pomocą Jasnej Strony. W końcu jednak nie mógł znieść perspektywy śmierci i z gniewem zaszlachtował napastników. Wtedy głosy starożytnych Mrocznych Lordów oznajmiły, że jest już gotowy. Mimo to Kun nadal się opierał i stwierdził, że w przeciwieństwie do Nadda, nigdy nie da się pochłonąć Ciemnej Stronie, na co ten odparł, że już to zrobił. W końcu za życia zjawa też tak kiedyś myślała.
Ostateczna śmierć
- "Nonsens! Bierzmy się do pracy... muszę wreszcie odzyskać ciało, życie i moc!"[1][1]
- - Duch Freedona Nadda do Exara Kuna
Freedon Nadd na Yavinie 4.
Gdy Kun dotarł na porośnięty dżunglą księżyc, Nadd już na niego czekał. Zaproponował mu, by dla ich wspólnego dobra, zawiązali choć nić porozumienia. Ostrzegł go o agresywnych Massassi, kryjących się w zaroślach, lecz młodzieniec nie chciał słuchać i rozkazał starej zjawie wynosić się do grobowca na Dxunie.
Nagle słowa Nadda stały się rzeczywistością. Zza drzew wypadło na Kuna stado rozwścieczonych Massassi, którzy szybko pozbawili jego statek jakichkolwiek perspektyw na szybki odlot. Chłopak usiłował się bronić, lecz korzystał do tego tylko i wyłącznie z Jasnej Strony. Szybko został ogłuszony i zabrany do Świątyni Ognia.
Nadd odprowadził odchodzący tłum wzrokiem, dość zniesmaczony zachowaniem Kuna, który ciągle nie potrafił zrozumieć, że wyboru już dokonał. Ale to miało się wkrótce skończyć. Duch obiecał sobie, że do końca dnia Exar Kun będzie już pełnoprawnym Sithem.
Jedi zawleczono na arenę i przywiązano do słupa, po czym poszczuto nań gigantyczną bestię tworów samego Nagi Sadowa. Potwór błyskawicznie oplótł macką Kuna i powoli zaczął go zbliżać do paszczy. Nadd, coraz bardziej wątpiący, czy jego uczeń podejmie w końcu "słuszną" decyzję, postanowił działać. Krzyknął do Kuna, że to jego ostatnia szansa: albo przywoła Mocą amulet Ciemnej Strony, zamknięty w polu siłowym, i zniszczy potwora, albo zginie. Młodzieniec wahał się do ostatniej chwili, po czym, wykrzykując przekleństwa pod adresem Nadda i zaklęcia po sithiańsku, wyrwał z pola artefakt i korzystając ze zwielokrotnionej Mocy, zabił bestię.
Pierwsza część planu Nadda się powiodła. Kun już niczego przed nikim nie udawał - Mrok był jego przeznaczeniem. Pojawił się przed nim, pogratulował zwycięstwa, i polecił, by zaczęli szukać laboratorium Nagi Sadowa oraz innych jego zapisków, dzięki czemu mógłby się odrodzić w nowym ciele. Nie wspomniał oczywiście o tym, że ciałem tym byłby Exar Kun.
Exar Kun raz na zawsze niszczy Freedona Nadda.
Ten miał jednak inne zamiary. Zmęczony ciągłym testowaniem go przez tę zjawę, wzniósł amulet i z całej siły przebił nim ducha.
Tego Nadd się nie spodziewał. Nie mógł znieść myśli, że wróci na tortury czekające go po powtórnej śmierci i że prawdopodobnie nie będzie już żadnego króla Ommina, który zechce go przywrócić do życia. W ostatniej chwili przypomniał sobie młodych arystokratów z Cinnagar, którym pomógł kiedyś zacząć pierwsze kroki na Ciemnej Stronie.
Zjawa rozpaczliwie krzyknęła, że to Exar Kun jest prawdziwym wrogiem Ketów. Zaraz potem przyznał jednak, że jest on też prawdziwym dziedzicem Mroku, którego przeznaczenie spoczywa teraz na barkach jego i Ketów. Po tych słowach jego widmo rozpadło się do samego szkieletu, który następnie zniknął.
Dziedzictwo
- "Freedon Nadd był Mrocznym Jedi. Według opowieści był dużo gorszy niż Revan czy Malak kiedykolwiek."[1][1]
- - Xarga do członka drużyny Wygnanej Jedi
Grobowiec Nadda w 3951 BBY.
Czterdzieści sześć lat później siły Dartha Nihilusa, za przyzwoleniem i wsparciem generała Vaklu, uzyskały swobodny dostęp do grobowca Freedona Nadda na Dxunie. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że chcieli go raz jeszcze wskrzesić, lecz być może chodziło po prostu o energię Ciemnej Strony zawartą w tym miejscu. Aby pozbyć się najeźdźców Wygnana Jedi zawiązała sojusz z przywódcą lokalnych Mandalorian, dla których obecność Sithów stanowiła spore utrudnienie. Atak na grobowiec (który w międzyczasie uległ znacznej rozbudowie) zakończył się sukcesem, śmiercią wszystkich użytkowników Mroku i zabraniem z sarkofagu Nadda niektórych jego rzeczy, takich jak shoto.
W 1000 BBY Darth Bane, prowadzony przez ducha Lordów Kaana i Qordisa, trafił do grobowca, wchodząc przez tę samą dziurę, z której korzystał niegdyś Exar Kun. Tam odnalazł holokron Freedona Nadda, z którego przez następne dni pobierał nauki. Strażnikiem holokronu był sam Nadd. Bane stwierdził, że wgrana w holokronie osobowość przedstawiała człowieka którego ciało uległo fizycznej degeneracji, jaka czasem wiąże się z nadużywaniem Ciemnej Strony Mocy. W grobowcu Nadda zagbieździły się pasożytnicze orbaliski (dwa z nich zaatakowały Bane'a w momencie w którym wszedł do pomieszczenia z holokronem).
Można powiedzieć, że Freedon Nadd był pośrednio odpowiedzialny za wybuch wojny Sithów.